Krater Ngorongoro – Tanzania
Krater Ngorongoro w północnej Tanzanii, który utworzył tu wulkan 2,5 miliony lat temu, jest największą nienaruszoną, nieaktywną zachowaną w całości i niewypełnioną wodą kalderą wulkaniczną na świecie. Pierwotny wulkan mógł mieć wysokość od 4500 do 5800 metrów, a więc być wielkości Kilimandżaro do momentu gdy stożek aktywnego wulkanu zapadł się do wewnątrz po potężnej erupcji. Średnica krateru wynosi od 16 do 20 km i ma głębokość 610–760 metrów, a jego dno leży na wysokości 1800 m n.p.m. Powierzchnia kaldery wynosi 265 km2 i żyje na niej szacunkowo 25 tysięcy większych zwierząt, głównie kopytnych z ponad 300 różnych gatunków. To najlepsze miejsce w Afryce Wschodniej, aby zobaczyć Wielką Piątkę – lew, słoń, bawół afrykański, lampart i nosorożec. Z innych dużych zwierząt żyjących w dość dużym zagęszczeniu mamy tutaj zebry równikowe, antylopy (w tym gnu pręgowane), elandy, gazelkę masajską, gazelopkę sawannową, koby śniade, a także małpy, serwale, guźce, hieny i hipopotamy. Rzadko natomiast widywane są tutaj gepard tanzański, likaon pstry, czy karakal. W kraterze roi się również od ptaków, których jest 550 gatunków, i gadów. Krytycznie zagrożonych wyginięciem nosorożców czarnych w kraterze żyje 20 sztuk. Pierwszym Europejczykiem, który dotarł do Ngorongoro był Oscar Baumann, a miało to miejsce w 1892 roku. Krater Ngorongoro nazywany także „ósmym cudem świata” i który jest zaliczany do „siedmiu cudów natury Afryki ” został dwukrotnie wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Od 1979 r. jako dziedzictwo naturalne, a od 2010 r. także jako dziedzictwo kulturowe, ze względu na mieszkających tu Masajów. Na safari pojechaliśmy w kolumnie kilku samochodów terenowych z postojami na punktach widokowych skąd z wysokości ponad 2400 m.n.p.m. roztacza się widok na cały krater. Postój był też oczywiście przy bramie wjazdowej. Przed zjazdem do wnętrza kaldery odwiedziliśmy jeszcze wioskę Masajów. Żeby osiągnąć dno krateru musieliśmy zjechać z 500 metrów niżej. Dość szybko mieliśmy okazję oglądać różne zwierzaki. Nawet rzadkiego tutaj karakala. Już w środku krateru drogę przecięło nam duże stado gnu. Jak się okazało uciekały przed stadem lwów, które dość szerokim pasem oskrzydlało je. Trochę dalej pasło się stado bawołów, ale nic sobie nie robiły z obecności tych wielkich kotów. Zauważyliśmy, co nas wprawiło w zdumienie, maszerującego Masaja, który szedł ze stadem kóz prosto między lwy i bawoły. Przewodnik powiedział, że drapieżniki co najwyżej zaatakują kozy więc on nie ma się czego bać. Co prawda ja nie byłbym tego taki pewny – zawsze można oberwać podczas takiego zajścia przysłowiowym rykoszetem. Do tego agresywne bawoły z drugiej strony. Jednak Masaj był jeszcze na tyle daleko, że nie widzieliśmy co było dalej odjeżdżając tropić kolejne zwierzęta. Jeziora i bagna w kraterze są domem dla dużych populacji hipopotamów. Podjechaliśmy do takiego „hippo pool” gdzie pozwolono nam wyjść z samochodów. Fotografowaliśmy się mając w tle wystające z wody wielkie łby hipopotamów jednak pamiętaliśmy, że to bardzo niebezpieczne zwierzęta i wbrew pozorom szybkie. Byliśmy też przy sodowym jeziorze Magadi, w którym brodziły setki flamingów i innych ptaków wodnych. To sanktuarium zwierząt odwiedza rocznie 400 tysięcy turystów. Wracając do Arushy nasz kierowca jadąc szybko po nierównej gruntowej drodze uszkodził samochód na tyle, że nie mogliśmy kontynuować jazdy. Minęło trochę czasu zanim przyjechał po nas inny samochód.